Dobry, zły i brzydki – recenzja

Trzej strzelcy – dobrzy (Clint Eastwood), źli (Lee Van Cleef) i brzydcy (Eli Wallach) – szukają fortuny w złotej wojnie domowej pochowanej na cmentarzu. Problem polega na tym, że żaden z nich nie zna dokładnej lokalizacji złota, szczegóły są rozłożone między nimi, więc muszą albo pracować razem, albo znaleźć jakiś sposób, by znaleźć to samo. Jest taki rodzaj zgody, by dzielić pieniądze w jednakowy sposób, ale żaden z nich nie jest dokładnie dżentelmenem. To nie jest wielka fabuła, aby wypełnić trzygodzinny film, ale kiedy jesteś Sergio Leone, nie potrzebujesz dużej ilości fabuły.

Trylogia “Fistfull of Dollars” Leone’a, w której Il Buono, il brutto, il cattivo jest ostatnim rozdziałem, była jednym z przełomowych wydarzeń w zachodnim gatunku, służąc jako pomost między Johnem Fordem a, no cóż, Clintem Eastwoodem. Podczas gdy Ford pracował z poczuciem oszczędności, wykorzystując duże krajobrazy i minimalne cięcia, Leone nie ma takich skłonności. Nie robi nic w połowie drogi, zamiast tego objął nadmiar tam, gdzie mogliby go odstąpić jego poprzednicy. To sprawia, że ​​wybór głównego aktora jest dość dziwny. Eastwood był na granicy odrzucenia przez Hollywood, kiedy został obsadzony jako Człowiek bez imienia. Tego dnia aktorzy nie mogli łatwo przejść z telewizji do kina, a Eastwood, po tym, jak zagrał w Rawhide, miał problemy ze znalezieniem pracy filmowej, a Leone miał problemy ze znalezieniem gwiazd filmowych, więc skończyło się to razem. To było dziwne, choć udane małżeństwo reżysera, który nie miał czasu na małe miary z aktorem, który mógłby spędzić cały film robiąc tylko mrużenie, jeśli dałeś mu szansę. Zamiast być niezręcznym, Clint służy jako balast filmu, co powstrzymuje Leone przed odlotem w szaleństwo. W kontaktach Eastwooda z Eli Wallachem jest podobny efekt, człowiek o wielu słowach skłonny do odważnych stwierdzeń i wielkich zagrożeń. Eastwood patrzy, jak Wallach przechodzi przez swoje wybryki, po czym spokojnie kontroluje sytuację.

Roger Ebert, w recenzji Great Movies, zauważa, że ​​w świecie Leone, jeśli coś nie jest w kadrze, to nie jest widoczne dla postaci, które są. Więc jeśli Tuco kopie złoto w grobie, nie widzi podejścia Eastwooda, ani też on i Eastwood nie widzą zbliżenia z Angel Eyes, chociaż byłoby to prawie niemożliwe, gdyby tego nie robili. Ponieważ dla Leone niemożliwe jest prawie tak samo ważne, jak filmowe, lub w niektórych przypadkach fajne. Normalny reżyser spędziłby wiele czasu starając się uzasadnić, w taki czy inny sposób, jak Angel Eyes mógł się do tego zbliżyć, ale dla Leone ta wiarygodność nie jest tak ważna jak dramatyczny efekt osiągnięty, gdy jego bohaterowie są zaskoczeni. Strzał działa jak pojedynczy strzał, więc po co zawracać sobie głowę tłumaczeniem jego wpływu? Podobnie jak w przypadku wielu zastosowań stylu filmowego, wynika to z konieczności. We wczesnych filmach Leone nie miał budżetu, by martwić się ciągłością, więc zaadaptował styl, który pozwolił mu rzucać ostrożność na wiatr i znaleźć sposoby, by sprawić, by zawieszenie niewiary pracowało dla niego.

Podobnie, część powodów, dla których wynik Ennio Morricone jest nawiedzany, wynika z trudności związanych z robieniem dialogów, zważywszy na finansowe ograniczenia projektu. Duże fragmenty istniejącego dialogu zostały dubbingowane, ale jeszcze skuteczniejsze jest pokazywanie długich, cichych odcinków wypełnionych muzyką. Im bardziej efektowna partytura (i jest to świetna muzyka, ewokacyjnie wzorowana na wyjącym kojocie), tym mniej Leone musi kopiować, a im bardziej efektowny jest film jako całość.

Jedną z cech znakomitego reżysera jest film, który mógłby zrobić niewielu innych. Nie mam wątpliwości, że Il Buono, il brutto, il cattivo jest jednym z tych filmów. Weźmy, na przykład, starcie na cmentarzu. Niewielu miałoby odwagi, by przedłużyć tę scenę tak długo, jak to robił, lub spędzić tak wiele czasu budując napięcie poprzez przecięcie między różnymi zbliżeniami, a jeszcze mniej sprawiłoby, że to zadziałało, ale Leone zamieniłby ją w prawdopodobnie najlepsza scena w filmie pełnym wspaniałych. Leone może nie być świetnym filmowcem, a Il Buono, il brutto, il cattivo może być fajniejszy niż dobry, ale jest to niezbędne dla tego, co czyni go doskonałym. Gdyby nie był tak surowy, nie czułby się tak żywy i szybko by zmienił w mrok. Dzięki temu prawdopodobnie stracilibyśmy dziedzictwo Clinta Eastwooda i być może także Zachodu. I za to zawdzięczamy Sergio Leone więcej, niż możemy sobie wyobrazić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.